niedziela, 25 sierpnia 2013

19. 'Plan'

Witam :D 
Jej, trochę mi głupio bo w ostatniej nocie, zrobiłam z Shikamaru taką ciotę ;-; muszę to jakoś odkręcić XD
Za niedługo rok szkolny się zaczyna ;/ jak mi się nie chce ;/ ale z drugiej strony, wreszcie zobaczę połowę moich znajomych ♥ :D haha dobra, coś widzę, iż moja reputacja spada, cholera ;-; trza ją poprawić ;-; TO NIE TAK, ŻE PISZĘ WYŁĄCZNIE DLA NIEJ XD serio, kocham pisać ej :D mimo, że mam 3 z polaka ;-;-;-;-;-;-;-;-; masakra ;-;-;-;-;-;-;-;-; walić to, w tym roku będę miała 4/5 haha :D trzymajcie za mnie :D XD!
Ok, więc biorę się za 20 notkę 8)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Była cisza, nikt się nie odzywał, każdy rozmyślał nad tym, kto mógł rozmawiać z Shikamaru. Nikt nikomu nie przychodził do głowy.
Podejrzewali, że albo ta osoba się podaje za ich przyjaciela bądź, on nim na serio jest. Nie chcieli myśleć tą drugą opcją. W każdym bądź razie nie mieli dobrych przeczuć.
Do tego wszystkiego panika Shikamaru. Nikt go nie widział w takim stanie, to jeszcze bardziej ich dobijało.

Zaczął podmuchiwać dość mocno wiatr, drzewa kołysały się z lewo na prawo i z prawo na lewo, robiło się chłodno a z nieba zaczął kropić delikatnie deszcz. Mgła zaczęła się rozpowszechniać... A Panowie stali. Bracia byli oparci o auto Sasuke, Kiba i Naruto stali obok drzewa, Neji opierał się o maskę samochodu wraz z Sai'em, Sasori i Deidara stali koło siebie, paląc przy tym, Ino siedziała w aucie. A Shikamaru wpatrywał się w ciemne, zachmurzone niebo.

- Wracamy?.- zapytał Sai gdy zaczęło mocniej padać.
- Taaa..- odpowiedział mu Naruto zrywając się z miejsca, za nim poszedł Kiba.
- I co? chcecie to tak zostawić?.- zapytał się Neji.
- A co chcesz w tej sytuacji zrobić?.- odpowiedział pytaniem na pytanie, Sasuke.
- Jedźmy je szukać.- podniósł głoś Hyuga.
- Nie. Zrobimy jak kazał.- powiedział spokojnie Itachi.
- Co? Sakura powiedziała, że mamy jutro tam nie jechać!.- krzyknął zrozpaczony.
- Nie pomyślałeś,..że mógł zmusić Sakurę aby tak mówiła?.- wtrącił niespodziewanie Sasori.

Mężczyźni spojrzeli na niego.

- Co masz na myśli?.- spytał zaciekawiony Kiba.
- Chodzi mi o to, że mogli je zastraszyć i kazać im tak mówić, aby nas zwieść.- odpowiedział zapalając czwartego papierosa.
- W sumie.. to całkiem realne.- zgodził się z nim Dei.
- A jeśli to nie prawda i sama tak mówiła?.- trzymał się swojej wersji Neji.
- Wiem, że martwisz się o Hinatę, ale Neji.. skończ marudzić!.- wybuchł wreszcie Shika.

Zdziwieni, skierowali swój wzrok ku niemu.

- Wiem, kiedy rozmawiałem z nim i z Sakurą, zachowywałem się jak głupie, nie wiedzące co się dzieje dziecko. Ale po przemyśleniu tego wszystkiego, stwierdziłem, że to było bez sensu, że co ja odwaliłem? nie powinienem się tak zachowywać przy swoich najlepszych kumplach, którzy polegają na mnie i w dodatku w takim momencie. Spanikowałem, przyznaję, ale teraz jest już dobrze. I wiedzcie, że gnojków pozabijam.- powiedział to ostatnie zdanie z grozą w oczach.

Chłopcy tylko słuchali, a kiedy skończył, Itachi uśmiechnął się i powiedział:
- No, no, rozgadałeś nam się tu Shika. Ale cieszę się, że jesteś już sobą.
- Zawsze jestem sobą, uśmiechnął się.


- Ok, skoro wszystko z Shikamaru jest w porządku to,.. możemy wracać?.- zapytał Sai.
- Możemy.- oznajmił Shika.

Nie tracąc ani chwili dłużej, chłopcy nieco zmoknięci wsiedli w auta i pojechali do domu Sasori'ego.

Po 40 minutach jazdy, dojechali na miejsce.
- Boże, akurat teraz trafiła się taka pogoda!?.- krzyknął zdenerwowany Dei.
- Spokojnie, Dei. Jutro będzie lepiej, zobaczysz ;D.- pocieszał go Naruto.
Sasori machnął ręką w geście, że mogą już wejść do jego domu.
- Ohh! *rozciągnął się Kiba* jak ja lubię Twój dom.- powiedział.
- Też go lubię.- uśmiechnął się Itachi.
- Hehe, ok skoro tu jesteśmy, musimy obmyślić plan.- zasugerował Dei.
- Spokojnie, już się tym zająłem, a Shikamaru mi w tym pomoże.- poinformował Itachi.
- To znakomicie, teraz mam stu procentową pewność, że zadziała.- zaśmiał się Kiba.
- To tak, czujcie się jak w domu.- wtrącił Sasori.
- Co, znowu nie chce Ci się tak to powiem 'nami zająć'?.- zaśmiał się Deidara.
- Hhaha śmiesznie to brzmi.- śmiał się Naruto.
- Hhahaha.- wraz z nim śmiał się Kiba.
Oni wydzielali z mózgu endorfinę, a reszta poszła do kuchni.
- Hm, jak dobrze mieć kogoś tak sympatycznego jak oni za przyjaciół.- powiedział Sai.
- Racja, potrzebni są tacy.- podzielał zdanie kolegi, Itachi.
- No, ale ok przejdźmy do rzeczy. Jaki jest plan?.- Neji.
W tym czasie, do kuchni weszli pozostali.
- To jaki jest plan?.- zapytał Naruto.
- Hahah jak zgapił ;D.- zaśmiał się Itachi.
- Hm?.- zdziwił się Naruto.
- Nic, nic, więc?.- wtrącił Sasori.
- Więc tak, ja i Shikamaru, kombinowaliśmy i kombinowaliśmy, aż w końcu zaplanowaliśmy genialną zasadzkę.- chwalił się Itachi.
- Kujonów też dobrze mieć.- odezwał się Sai.
- Słucham? sugerujesz, że jeśli ktoś ma wyższy poziom inteligencji niż 0, to jest kujonem?.- odegrał się Nara.
- Uuu grubo.- powiedział Naruto.
- To był w połowie komplement.- odpowiedział mu obojętnie Sai.
- Jak uważasz.- nie przejął się tym Shika.

Po pięciu minutach przekomarzania się i wejście w zupełnie inny temat, chłopcy na reszcie powrócili do właściwego.
- Tak jak mówiłem, plan jest genialny.- Itachi.
- Mów dalej...- poganiał go Dei.
- Serio jest genialny.- żartował sobie Itachi.
- To już wiemy.- Dei.
- Ale poważnie!.- Itachi.
- Ok, ok, wiemy, że lubisz wkurzać ludzi, ale nie mamy czasu.- Sasori.
- Hahah, nie no, spoko, już kończę.
- W tym planie zrobimy tak...- zaczął Shikamaru.
Chłopcy czekali na tą ważną chwilę.
- Więc... jutro,.. w sumie dzisiaj bo jest już w pół do pierwszej w nocy,..Czyli dwudziesta czwarta trzydzieści.- Żartował dalej Itachi.
- Haha.- śmiali się szeptem  Naruto z Kibą.
- Do rzeczy, dzisiaj o dwudziestej czwartej przy opuszczonym szpitalu.- Shikamaru.
.
.
.
- ŻE CO?! TE FACET MU TAK KAZAŁ!.- krzyknął Neji.
- Hahaha zdziwieni?.- śmiał się Itachi.
- Ale masz poczucie humoru, stary kurna, o co chodzi?.- Neji.
- No ok, już tłumaczę, patrzcie, skoro jesteśmy w gangu, to myślmy jak FACECI Z GANGU A NIE JAK PRZESTRASZONE BACHORY.- podniósł głos Itachi.
Kolegów troszkę pozatykało, nie rozumieli za bardzo sytuacji, w której aktualnie się znajdowali.
- Eh, ja jestem w gangu i zrobiłbym to tak, iż, na miejscu Shikamaru, poszedłbym tam uzbrojony lecz ten facet by o tym nie wiedział, choć on sam pewnie będzie miał broń. Wsparcie, czyli Wy plus ja, ale na razie mnie tam nie ma bo jestem jako Shikamaru.

- To wiemy.- wtrącił Dei.
- Nie mów do nas jak do debili.- upomniał go Kiba.
- Bo?.- powiedział ironicznie Itachi.
- Skończcie, dajcie mu dokończyć.- Neji.
Wszyscy już siedzieli cicho.

- Jak już mówiłem, wsparcie siedziało by gdzieś ukryte, byliby tam wcześniej i czekali w razie jakiegoś nagłego problemu, czyli kiedy chciałby mnie zabić na przykład a ja bym nie zdążył wyjąc broni. Ale dobra, będziemy mieli trzy znaki, nie będziecie na tyle blisko mnie aby słyszeć rozmowę, więc będziemy się porozumiewali poprzez różne gesty.
A mianowicie, nie mogę robić za bardzo rzucających się w oczy ruchów, bo może być to dość podejrzliwe, więc musicie mi się dokładnie przypatrywać. Pierwszy znak:
Gdy podniosę prawą rękę i dam ją za głowę, możecie być przygotowani na to, że gdzieś tak jak Wy, są skryci jego ludzie.

- A skąd to rozpoznasz, że oni gdzieś będą schowani?.- Spytał Naruto.
- Spokojnie, lata doświadczeń.- Odpowiedział mu.
- No tak, ale w końcu Cię tam nie będzie, tylko Shikamaru.- Naruto.
- Myślisz, że Shikamaru sobie nie poradzi? ja bym go tak nie lekceważył.
- Ej, tego nie powiedziałem.
- No więc nie przejmuj się tym tak, on sobie poradzi.
Naruto przekręcił oczami.

- Drugi znak będzie oznaczał wycofanie się. Lewą rękę wsadzę do kieszeni, byle jakiej, ważne, że lewą rękę.
I teraz znak który informował będzie o tym, że macie atakować.. ściągnę kaptur.

- Ale.. czy wtedy jak nie uda nam się go trafić, nie będzie znał Twojej twarzy?.- zapytał Dei.
- Prawdopodobnie już zna moją twarz, czyli twarz Shikamaru, a poza tym, jak nie traficie? macie go zastrzelić.
- Nie chcę zabić człowieka, który faktycznie może być naszym przyjacielem.- sprzeciwił się Sai.
- A gdyby chciał strzelić w Ino, to Ty, jako jej chłopak, strzeliłbyś w niego aby ją uratować?.- zapytał.
- No tak, ale...
- Nie ma, ale. Ja jestem Twoim przyjacielem, czy nie uratowałbyś mnie?. zapytał znowu Itachi.
- Eh dobra, zabiję go, ale z Ino to inna sprawa by była.- Sai.
Itachi spojrzał na niego, trochę zawiedziony.
- A tak w ogóle to gdzie Ino?.- zapytał Shika.
- Aaaa zapomniałem Wam powiedzieć, Ino mi powiedziała, że idzie się położyć.- Deidara.
- Gdzie?.- Sasori.
- Nie ma jej na sofie?.- Deidara.
Chłopcy spojrzeli na łóżko, ale niestety, Ino tam nie było.
- No chyba żartujecie.- powiedział zrezygnowany Kiba.
- Te dziewczyny to jednak mnie wykończą.- Sasuke.
- Pojechała ich szukać co nie?.- Neji.
- Na to wygląda.- Sasori.
- Ale czyim autem?.- Itachi.
Faceci wyjrzeli zza okna,.. i zauważyli, iż brakuje auta Itachi'ego.
- Myślicie, że zmieścimy się wszyscy do jednego auta?.- zapytał troszkę sarkastycznie Itachi.
- Hahaha Ty to masz pecha.- Dei.
- Widzę, że nie za bardzo przejmujecie się tym, że Ino pojechała szukać dziewczyn i szansa na to, że mogą zginąć wynosi 90%.- powiedział Sai.
Panowie, zastanowili się nad tym w ciszy i zerwali się wszyscy razem ku auta Sasuke.
Wpychając się do niego, Sasori powiedział:
- Kto jedzie ze mną?.- zapytał.
Chłopcy spojrzeli na niego jak na debila.
- Stary! nie wnerwiaj mnie!.- krzyknął Kiba.
- Hyhy, no co.- powiedział rozbawiony.

Po ok. pięciu minutach ogarniania się, ale w takim sensie, że; szukali wystarczającej ilości broni i naboi.
Teraz już jechali autami, wiedzieli, że Ino nie mogła zajechać zbyt daleko, dlatego że, ona wcale nie wyruszyła aż tak dawno. Mogła być jedynie od pięciu do dziesięciu minut przed nimi.

U Ino:
*Cholera! niech odbierze ten telefon!*.- próbowała się dodzwonić do Sakury.
*piip,piip*~ Słucham.
Powiedział głos w telefonie.
- Halo!?.- wykrzyczała dziewczyna.
- Z kim rozmawiam?.- zapytał mężczyzna.
- Oddaj mi Sakurę i Hinatę!.- krzyknęła.
- Oooo, czyżby Ino Yamanaka? już myślałem, że się od nich nie urwiesz.
- Co? skąd wiesz, że jestem sama?!.
- Nie ważne, w jakiej sprawie dzwonisz?.- mówił spokojnie.
- Żartujesz?!.
- Eh, chcesz przyjaciółek tak? więc je sobie znajdź.
*pip,pip*~ Rozmówca rozłączył się.
-Kur*a.- powiedziała zezłoszczona.
Ino coraz mocniej naciskała na gaz.
*Na szczęście, domyślam się, gdzie mogą być*.

Dziewczyna po 15 minutach była na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy