poniedziałek, 26 sierpnia 2013

20. 'To koniec'

Jee, 20 notka ^^ hm, dość szybko jak dla mnie :D
Ale jednak na to co zaplanowałam, to nawet nie jestem w połowie ;D
Chociaż nie wiem ;o zobaczę jak się to wszystko potoczy ;D
Kurde, w poprzedniej notce, zaś z Itachi'ego zrobiłam takiego małego żartownisia ;-; a przecież on zawsze taki poważny ;-; nie ogarniam, za dużo osób, tu pamiętać o tej, a tu o tej, no masakra ;D no ale cóż, za wszelkie pomyłki przepraszam, ale myślę, że zrozumiecie :D


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kobieta zaparkowała samochód z dwadzieścia metrów od wybranego miejsca. Ino, wyszła z samochodu, wyjęła z niego pistolet, załadowała. Szczerze, to nie pierwszy raz miała broń w ręce i nie pierwszy raz, strzelała. Powiedzmy, że kobietka miała wprawę w strzelaniu. Miała bardzo dobre wyczucie, wiedziała kiedy strzelić, mimo to, nigdy nikogo nie zabiła, ponieważ strzelała zawsze w nogi aby dana osoba nie potrafiła chodzić. Szła małą ścieżką przez las, było ciemno, zimno i późno. Swoim rozgrzanym z emocji ciałem, dotykała mokrych przez deszcz liści, przechodziły ją dreszcze. Wiedziała, że jest w sytuacji bez wyjścia, nie mogła się już wycofać. W sumie to mogła, ale oznaczałoby to, ze się poddała, a Ino... nie lubiła przegrywać, zresztą chyba jak każdy.
Wystraszona szła nie pewnym krokiem przed siebie, serce biło jej coraz mocniej, za chwilę miała znaleźć się na miejscu, nie miała nawet planu, wóz albo przewóz, zginie lub uratuje siebie i przyjaciółki. Jednak Ino, nie dbała o to czy zostanie zabita, przejmowała się tylko tym, aby ocalić Hinatę i Sakurę. Przerażona była, to prawda, lecz czego się nie robi z miłości? Nie były rodziną, ale Ino uważała je za siostry, nie posiadała rodzeństwa, więc tym bardziej się do nich przywiązała. Nie znała się za długo z Sakurą, a z Hinatą nigdy wcześniej tak bardzo się nie zadawała, ale, była przekonana, że jednak to coś znaczy, to, że poznała Sakurę i dzięki niej, mocniej zaczęła kolegować się z Hinatą i jakby tego było mało, poznała Deidarę. To nie mógł być przypadek, jedynie, przeznaczenie.

Koszulka Sasuke była przemoczona, a wraz z nią spodenki i buty. Tak, padał deszcz. Blondynkę zaczął boleć brzuch, wiedziała, że jeśli zaczyna mieć kłucia, to nie jest dobrze, miała złe przeczucia.

Nagle wyszła na zaokrągloną drogę, było po prostu takie średnie kółko, a w okół niego był oczywiście las. Usłyszała głosy, słuchając intuicji, kucnęła za krzakami, dopiero w tym momencie zauważyła, iż stoją tam dwa auta, jedno mniejsze, podobne to takiego, które ma Sasuke, a drugie wyglądało tak samo, jak tamto do którego wprowadzono dziewczyny.
Skulona, odwróciła się na wprost samochodów i wymierzyła w nie bronią.
Przypatrywała się im z pięć minut, ku jej zdziwieniu, wszędzie było pusto,.. no tak jej się zdawało.
Czujna, wyszła zza krzaków, była może z dwa metry od wozów, niestety szyby były przyciemniane i nic nie widziała, musiała podejść bliżej, miała nadzieję, że być może, znajdować się tam będą dziewczyny. Ale, myliła się.

Ino, dostała w plecy. Nie zdążyła nawet wydobyć z siebie żadnego krzyku, kula utknęła w jej ciele,  ledwo stojąc, odwróciła się w stronę z której padł strzał.
Zobaczyła postać, była pewna, że jest nią mężczyzna, nie myliła się. Na przeciw niej, stał facet. Jej oczy same się zamykały, dziewczyna wyciągnęła ku niemu rękę, jakby chciała się przyjrzeć kim on jest. Zamknęła oczy, jednak nie straciła jeszcze świadomości.
Jej lekkie, bezwładne ciało, przewróciło się w tył. Facet podszedł do niej.
- Ino, przepraszam.- powiedział.
Zmęczona, otworzyła jeszcze na moment oczy, nad nią stał mężczyzna. Szatyn. Duże oczy. Ubrany cały na czarno, połowę twarzy miał zasłoniętą.
- Cz-czemu?...- wymamrotała.
- Nic nie mów. Nie chcę abyś umarła przeze mnie.
- C-co?.- mówiła dalej, patrząc na niego, szklanymi oczami.
- Musiałem, wybacz.
- G-gdzie..gdzie one są?.- pytała.
- Daleko, już się nie spotkacie.- odpowiedział.
- J-jak to?!.- w tym momencie, Ino przepełniła złość, ostatnimi siłami, próbowała wstać, podparła się łokciami o ziemię, jednak to nie poskutkowało, dziewczyna zaczęła krztusić się krwią.
- Ej.. przestań.- Koleś klęknął, bezbronną kobietę, ułożył w odpowiedniej dla niej pozycji.
Ino nawet nie wiedziała co się dzieje. Nie czuła bólu który przeszywał jej ciało, ale czuła ból w sercu... * Nie spotkacie * ~ te słowa krążyły w jej głowie bez ustanku. Próbowała w to nie wierzyć. Nie dopuszczała do siebie myśli, że nigdy nie spotka swoich sióstr.

- Nie martw się Ino.- odezwał się nagle mężczyzna.
- Nie umrzesz, zapewne zaraz stracisz przytomność.- dodał.

Po chwili znów usłyszała jego głos:

- Twoi przyjaciele pewnie już tu jadą, zostawię Cię tutaj, oni będą wiedzieć co robić. Wiesz,.. przykro mi jak tak patrzę na Ciebie, gdy Ty walczysz o życie, leżąc w kałuży krwie, mokra od deszczu i zmarznięta. Dlatego, dam Ci wskazówkę,
.
.

Zaplanował to brat, od Twoich przyjaciół, wiesz który? Odgadnięcie tego pozostawiam Tobie.
Facet odwrócił się na pięcie i poszedł, gdy był już dalej od krwawiącej Ino, odwrócił się w jej stronę i pokazał ten znak:


* Ręka przy czole? to mi coś przypomina *.- pomyślała.
Dziewczyna na wskutek odniesionych ran, zemdlała. Chociaż na jego nie korzyść, zapamiętała coś bardzo ważnego.

----------------------------

- Kurwa, kurwa, obyśmy zdążyli!.- denerwował się Kiba.
- Mam złe przeczucia, cholera...- mówił Sai.
- Ja też.- dodał Naruto.
Była cisza, nikt nie chciał tego powiedzieć, ale wszyscy razem przeczuwali, że właśnie taka scena jaka się odbyła nie dawno, mogła się zdarzyć.
- Ok, zaraz będziemy!.- poinformował ich prowadzący Sasori.
Chłopcom ulżyło, tak jak wcześniej, mieli ze sobą kontakt poprzez swoje specjalne sprzęty, no choć w tym wypadku.. włączony telefon i głośnik, no ale cóż, nie mieli czasu szukać swoich urządzeń.

W pewnym momencie, ukazał się im oczom porwany samochód przez Ino.
- Zaparkuj obok niego.- wydał rozkaz Neji.
- Ok,ok.- zgodził się prowadzący.
Po zaparkowaniu, mężczyźni powysiadali z aut.
- To co, idziemy tą ścieżką?.- zapytał Naruto.
- Raczej tak, Ino chyba nią poszła.- powiedział Sasuke.
- Biedactwo, oby nic jej nie było.- mówił Dei.
- Chodźmy.- powiedział nagle Shikamaru.

Szli tą samą ścieżką, którą szła Ino, z piętnaście minut temu.
- Eh, pewnie gdzieś siedzi przemarznięta.- mówił Kiba.
- To się zaraz okaże.- Sasori.
Itachi, który biegł pierwszy, zatrzymał się przed krzakami, kucnął, pozostali zrobili to samo.
- Co jest?.- zapytał Dei.
- Wyciągnijcie swoje bronie i załadujcie.- rozkazał.
Posłusznie wykonali to co musieli.
- Dobra, na mój znak, ja, Sasuke i Sasori wybiegamy zza krzaków, pozostali niech nas osłaniają.
Itachi pokazał jeden palec, to oznaczało, że mają się skupić, po chwili, pokazał dwa, w tym momencie mieli
przygotować.
Po chwili czekania, pokazał w końcu trzy palce, na ten znak, trójka mężczyzn wybiegła zza krzaków.
Rozglądali się czy nikogo nie ma, nie było.
Itachi pomachał ręką, że reszta może się do nich przyłączyć.
- Nic i nikogo tu nie ma, pusto.- oznajmił Kiba.
- Są ślady opon.- powiedział Naruto.
- Spostrzegawczy jesteś, Naruto, idź w ich kierunku.- rozkazał Nara.
Blondyn, znudzony już tymi rozkazami, poszedł.
* Nic tu nie ma, jeny..*.~ nagle zamiast kałuży wody, zobaczył kałużę krwi.
- Eeeej, chłopcy..- zawołał.
- Co?.- odpowiedział mu Sai.
Naruto poszedł dalej, zobaczył coś, czego nie powinien.
- Kurwa! chodźcie tu!.- krzyknął z przerażeniem w głosie.
Mężczyźni słysząc to, od razu rzucili się w jego stronę.

Wszystkim zwęziły się źrenice, przeszły dreszcze, pojawiła się gęsia skórka.
Zobaczyli leżącą na ziemi, w kałuży krwi z obojętnym wyrazem twarzy, dziewczyna. Miała zamknięte oczy, krew leciała jej ciurkiem z ust, z prawej i lewej strony. Była blada.
Faceci jeszcze chwilę patrzeli tak w strachu na dziewczynę.
- To koniec....- wymamrotał Neji.
- Boże, zróbmy coś!.- krzyknął nagle Deidara, upadając na kolana obok głowy Ino, zdjął z siebie bluzę i okrył dziewczynę.
- Nie traktuj jej tak jakby była martwa!.- wydarł się Kiba.
- A skąd wiesz, że nie jest?!.- Dei.
- ...Kurwa.., co!?.- zdenerwował się Kiba.
- Trzeba wszystko przyjąć.- powiedział nieco spokojniej Dei.
Itachi odezwał się, aby przerwać tę nie potrzebną kłótnię.
- Sasuke, sprawdź jej puls.- powiedział.
.
.
- I jak? jest?.- zapytał.
- Jest, słaby ale jest.- odpowiedział mu brat.
- Tyle dobrze, ok zrobimy tak, nie możemy wezwać karetki w to miejsce, więc zawieziemy ja do domu Sasori'ego i zadzwonimy po lekarza.
- Czemu do mojego?.- wkurzał się już Sasori.
- No bo do jej na pewno nie, bo wiesz, zresztą jej rodzice wiedzą, że miała dzisiaj nocować u Was.- wytłumaczył.
Sasori nie mówią nic, zapalił papierosa.
- Nie musimy się martwić, jest nie przytomna, ale dzielna, mała trzyma się mocno.- pogłaskał ją po policzku Dei.
- Uf, aż mi ulżyło.- powiedział Naruto, podnosząc głowę ku niebu.
- Deidara, weź ją na ręce, ale ostrożnie, weźmiesz ją na kolana. Idź do auta Sasori'ego.- zadecydował Itachi.
Deidara i Sasori poszli przez las, dołączyli do nich inni.

Teraz, jechali w ciemną i zimną noc do domu, rozmyślali nad tym jak się to wszystko potoczy, zwyrodnialcy którzy dopuścili się tego, przegięli,.. i to bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy